Annemarie Mol w swojej książce Ontology in Medical Practice pokazuje, jak medycyna wskutek różnych praktyk dokonuje zwielokrotnienia ciała pacjenta dla różnych podejść diagnostycznych i leczniczych. Można oczywiście w ten sposób prześledzić szereg przypadków chorobowych i procederów medycznych.Zainspirowany częściowo tym zagadnieniem, chciałbym jednak odnieść je do nieco innej dziedziny chorób i diagnostyki. Kategorię zwielokrotnienia można odnieść również do sfery jaźni pacjenta, jego strony subiektywnej. W toku diagnozowania i analizowania perspektyw postępowania terapeutycznego czy leczniczego pewnych stanów patologicznych mamy do czynienia z sytuacją, kiedy:
* konstatujemy u pacjenta pewne Ja, którego nie akceptujemy; będzie ono od początku traktowane jako wróg, z którym można negocjować lub którego trzeba zniszczyć bez jego zgody – Ja-1
* w tym samym czasie pacjent dysponuje aktualnym, bieżącym Ja, które trudno utożsamiać z Ja zdiagnozowanym; jest to Ja-2
* nie należy również zapominać o zaobserwowanym czy podejrzewanym u pacjenta Ja przez jego rodzinę i bliskich, którzy mają do czynienia z pewną zwykle niepożądaną formą – Ja-3
* powstaje projekt nowego, pożądanego, zdatnego Ja dla pacjenta wraz z procedurą – mniej lub bardziej dookreśloną – aplikacji tego Ja w sferę subiektywności pacjenta; ten projekt to Ja-4
* odkryte wrogie Ja zostaje zanalizowane, opisane i skierowane do likwidacji czy też transformacji – co na jedno wychodzi, ponieważ w toku restrukturyzacji powstaje nowy twór – Ja-5
* zaaplikowane czy wyłonione nowe Ja-5 (z perspektywy medycyny) owocuje pojawieniem się nowego pierwszoosobowego, osobistego, subiektywnego Ja u pacjenta; jest to już Ja-6
* tym samym najbliższe otoczenie pacjenta zyskuje jego nowe społeczne Ja, które musi w jakiś sposób dopasować się, znaleźć miejsce, wejść w interakcje z codziennością i życiem osobistym pacjenta – Ja-8
* natomiast w tle – domniemanym – mamy właściwie dodatkowo jeszcze to nieobecne, ale możliwe Ja, które delikwent mógł mieć w sytuacji normalnej, niepatologicznej, Ja, które byłoby „normalnym” Ja tej osoby jako takiej, z jej wiekiem, płcią, statusem społecznym i tak dalej, przez co nie stałoby się ono przedmiotem obiekcji bliskich oraz lekarzy – Ja-9
Powyższy podział i analiza mogą w tej postaci wydawać się nieco abstrakcyjne. Jeśli jednak odnieść je do konkretów medycznych, ujęcie to zaczyna nabierać barw i… życia.
Jeden z przykładów: anoreksja. Przykładowy pacjent zwłaszcza po tym, kiedy już najbliższe otoczenie społeczne skonstatuje jego kondycję fizjologiczną jako niechcianą, a lekarze sformułują własne orzeczenie. Widać tutaj istniejący opór Ja pacjenta wobec sugestii niewłaściwości postrzegania przez niego własnego ciała. Ja-2 z zasady nie widzi problemu – jednak projektuje w przyszłość coś w rodzaju pożądanego Ja-2a.
Przykład inny – depresja. Różnica względem powyższego polega między innymi na tym, że tak jak anorektyk postrzega swoje działania, mające na celu ulepszenie swojej kondycji fizycznej, jako zupełnie pozytywne – tak osoba w ciężkiej depresji konstatuje negatywność, niepożądanie swojego położenia, nie widząc przy tym żądnych perspektyw zmian. Ja-2 może zakładać jakieś możliwe dla siebie, dużo lepsze Ja-2b, ale nie wierzy w jego realizację.
Najbardziej złożonego pod pewnymi względami przykładu dostarcza taki właściwie pakiet chorób psychicznych jak schizofrenia. Ja-2 (mogące być przecież nawet zwielokrotnione) zasadniczo jest tutaj tak autonomiczne i oderwane od Ja-3, a przy leczeniu od Ja-1, że diagnoza dokonuje się nierzadko na zasadzie jedynie konkluzji społeczno-naukowych, a nie porozumienia z pacjentem. Należy tutaj pamiętać również o złożonej postaci Ja-3, które może przybierać różne społeczne postacie morfologiczne: Ja-3a, b, c… i tak dalej.
Przykłady zaburzeń psychicznych są oczywiście dość wdzięczne w tym temacie. Możemy oczywiście próbować podobnych odniesień na terenie innych chorób, z zasady umieszczanych w kręgu cielesnym, a nie psychicznym. Jednak detale i subtelności, związane z tropieniem postaci Ja przy grypie, alergii czy zapaleniach, narzucałyby już dużo trudniejszy proceder. I być może jeszcze bardziej multiplikowałyby to, co potocznie chciano by odnosić – jako rozwarstwiona jaźń – do cięższych przypadków patologii psychicznych.
tmk
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz